fatec mi zdziadział i za nic w świecie nie chce się poprawić.
Przytył strasznie, ale tego "nie widzi" i wciąż uważa, że wszystko jest ok.
Na początku robiłam aluzje, ale szybko się przekonałam, że faceci faktycznie ich nie łapią, więc konkretnie powiedziałam, że przytył i fajnie by było, gdyby coś z tym zrobił- >W sensie zaczął się ruszać.
A on nic. Czym go zmotywować? Mam się popłakać, czy co?:P
A ja sama zaczynam nawalać. A wiąże się to z otrzymywaniem komplementów, od coraz większej ilości osób słyszę, że schudłam i zaczyna się "a co tam! jeden kawałek ciasta mi nie zaszkodzi"
Już ze 3 razy w życiu mi tak te ciastka "nie zaszkodziły", że dobijałam do 70kilku kilo! Ale tym razem do tego nie dopuszczę. Pilnujcie mnie. Nie zaszkodzi.
Ja również próbowałam zmotywować swojego faceta. Ani zachęta, ani przekupstwo nie działa... Dobry przykład i straszenie również nie skutkują. Więc nie jesteś sama.
OdpowiedzUsuńWybierzcie się razem na siłownie albo skorzystajcie z innych aktywności, może na świezym powietrzu? Ja chodzę z narzeczonym na siłownie. To naprawdę idealny układ:) Mamy wzajemną mobilizację, a dodatkowo spędzamy czas razem:)
OdpowiedzUsuńhttp://theblondeposh.blogspot.com/
Zmotywować ukochanego mężczyznę to ciężka sprawa :) Ja próbuję metodą baby steps! Efekt był taki, że chłopak kupił sobie drążek i teraz codziennie się podciąga :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie w wolnej chwili:
http://moda-na-zdrowie.blogspot.com/