sobota, 3 sierpnia 2013

wypoczynek cd


Migawki z urlopu.

Uwielbiam być na urlopie. Spokój i cisza.

Zawsze wybieram miejsca inne niż większość, raczej ustronne, preferowany brak zasięgu i Internetu. Wtedy naprawdę odpoczywam. Najpiękniejsze wspomnienie z tegorocznych wakacji to poranne czytanie książki  w otoczeniu przyrody, gdzie lekko bujał mnie na hamaku letni wietrzyk, w tle słychać spiew patków i powoli wstaje dzień.Leniwie. Bez pośpiechu.
Pierwszy raz byłam w niektórcy miejscach i bardzo mi się podobało.

Nie ma to jak wakacje, masz w dupie większość rzeczy, jedyne moje zmartwienie to aby nie padało i aby nie było zbyt gorąco. Reszta dobrowolna.


Niepokąjący jest fakt, że na moje drodze wciąż pojawiały sie bociany :] Tak się trochę zastanawiam, czy nie zwiastują o wyjątkowo magicznej "pamiątce z wakacji", ale żeby nie kusić losu kupiłam pierniki! -Chyba wystarczą? :)





Jutro ostatnie podrygi urlopu.

środa, 31 lipca 2013

urlop:)

Niczym ten ślimak, gdzieś tam jestem i ślimacznym tempem relaksuję się, i zbieram siły na kolejne dni.


Na pierwszym planie jest odpoczynek, odludzie i kontakt z naturą, czyli to, co tygryski lubią najbardziej. Reset totalny. Jak fajnie jest nie myśleć o niczym tylko cieszyć się chwilą.

ps.nie objadam się, nie piję za dużo, za to codziennie basen i kilometry spędzone na spacerach. I like it!

poniedziałek, 22 lipca 2013

gubię się

Oby wytrwać do piątku, w piątek już urlop, tak wyczekiwany, tak upragniony...

Uratuje mnie już tylko spokój.

Pojawiło się kilka komplementów, moje ciało trochę się zmieniło i znów uwierzyłam, że tak dużo już schudłam, ze jedna czekolada nie zaszkodzi, a jednocześnie zwątpiłam, że mogę więcej, skoro efekty są "aż tylko" takie.

Jestem niecierpliwa i tak jak "utyłam w tydzień", tak samo chciałabym w tydzień schudnąć. Wiadomo, że latami pracowałam na tak plaskata dupę, więc tego procesu nie da się przyspieszyć! Nie da ,zrozum to wreszcie!!! Powoli, do celu, oby skutecznie, bez jojo, tym razem musi obyć się bez jojo...

Jestem bardzo niespokojna, dużo rzeczy mnie wkurza, mój zapierdol na ćwiczeniach nie dał wg mnie zadowalających efektów, bo chciałabym więcej i więcej...


Dziś postanowiłam dac sobie 2 tygodnie luzu. Tzn nie ćwiczyć na siłowni.Mojej siłowni. W ogóle się tam nie pokazywać. W piątek wyjeżdżam, co prawda w miejscu docelowym siłownia będzie i zamierzam z niej skorzystać, ale już tak bardziej na luzie.





za mna poltora miesiaca regularnych cwiczen, to moj rekord i niezaprzepaczsze tego. Musze tylko odetchnac, nabrac dysnansu i znow zwcyzajnie cieszyc sie z aktywnosci.

środa, 17 lipca 2013

Mimo wszystko się cieszę

Cieszę się, bo za mną prawie 2 miesiące regularnego chodzenia na siłownię/fitness. Mój rekord. Do tej pory zapał mijał w połowie wykupionego karnetu, potem już nawet zmarnowanej kasy nie było mi szkoda, bo -jak twierdziłam "to i tak nic nie da".

Teraz też za dużo nie dało [wagowo], ale nie o tym będzie ten post:]

Nie ma się czym chwalić, ale kilka dni temu miałam urodziny i ostry trening, a właściwie efekty miały być moim prezentem. I mimo, że spektakulatnego ubytku wagi nie zarejestrowałam- dostałam najlepszy prezent w życiu:

-odkrycie, że warto robić coś dla siebie.

Dziś nikt mi nie powie, że endorfiny po cwiczeniach są niepotrzebne. Nigdy bym nie przypuszczała,że doczekam tego dnia:) Kiedy ja- wieloletni grubas w końcu porządnie weźmie się za siebie i zacznie regularnie odwiedzać jakiś klub fitness! Grubas już tak ma, że niby chce, ale się waha, niby może, ale nie jest w stanie- i sam przed sobą udaje, że wszytsko jest ok. Ja chciałam od zawsze i im bardziej chciałam, tym bardziej byłam gruba.

A teraz ćwiczę i jest mi z tym fantastycznie. Fakt, że na 6 czekam z utęsknieniem, ale dla lepszego samopoczucia chyba sobie w mówię,że ważę 69,9;) i przez najblizszy miesiąc nie wejdę na wagę- byle się bez sensu nie dołować. Z resztą, co kogo obchodzi ile ważę, skoro to obwody mają maleć.

Długo się zastanawiałam, czy wrzucić swoje foty i dziś stwierdzam, że ok, zostawię tu ślad. Jestem na poczatku drogi, będzie co wspominać, jak już będe na mecie:)



środa, 10 lipca 2013

czego pragniesz, czego chcesz

Uffff...chciałoby się spuścić powietrze i przez chwilę odpocząć. Nie myśleć. O ćwiczeniach. Diecie. Pracy. Im więcej ćwiczę, tym bardziej myślę o "odchudzaniu" nie jako zmianie nawyków, zmianie na zawsze, ale własnie jako o DIECIE. A być na diecie to ja nie lubię. Już samo słowo kojarzy mi się z jedzeniem bezpłciowego jedzenia i wiecznym nieszczęściem z powodu burczenia w brzuchu. Popadam w paranoję, mam ostanio mało czasu i zaczynam sama siebie irytować. Aha,i jednak stwierdzam, że to gówno prawda, że niby nie przejmuję się stojącą jak zaklęta w miejscu wagą. Przejmuję się i to bardzo. Kurwa. Nie po to zapierdalam na zajęciach 4-5 razy w tygodniu by ciągle widzieć 7 z przodu. I gówno mnie obchodzą centymetry. Ja chcę mieć 6 z przodu i już! Ta szóstka jest dla mnie tak bardzo pożądana, bo przez ostatnie 2 lata, jeśli się pojawiła, to na bardzo krótko. Jestem nabuzowana, czuję, że długo tak nie pociągnę, potrzebuję urlopu. I 6 z przodu. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, SZEŚĆ, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć... Jeszcze ze 2 głębokie oddechy i będzie lepiej. A swoją drogą. Wczoraj dostałam mega wycisk na zajęciach, serce mało mi z klatki nie wyskoczyło. Uwielbiam ten stan! Ta muza, ta walka sama ze sobą, gdy już myślę,że nie dam rady,a skaczę raz jeszcze, podnoszę ciężar raz jeszcze, po raz ostatni podnoszę się z materaca. Uczucie PO jest fantastyczne. Umysł zregerowany, nie myślę o problemach, jestem tylko ja i moje zadowolenie. I najpyszniejsza mineralna na świecie. i tylko wtedy mam w dupie tą moją 6 z przodu.

niedziela, 30 czerwca 2013

czuję, że żyję

mąż mi powiedział, że mam już mały tyłek.

Kolega w pracy podejrzliwie zapytał "schudłaś ostatnio?"
a ja wzruszyłam ramionami i beznamiętnie odparłam "no może...":)


Spada mi brzuch. Ostro. A nogi wciąż nie.


Jestem bardzo zadowolona z czerwca, mam w tym miesiącu zaliczonych 20 porządnych treningów i tylko 2 porządne wyjścia na piwo połączone z jedzeniem pizzy.

No i dziś pożerałam orzechową princesse XXL [!!!] czytając Superlnię :] Ale to się wytnie. W czerwcu naprawdę się sprężyłam, siłownia połączona ze zdroworozsądkową dietą daje efkety przede wszytskim w moim rewelacyjnym samopoczuciu. Wiem już, że schudłam, więc nie wchodzę obcesyjnie na wagę, nie mierzę się jak szalona, tylko obserwuję swoje ciało, które powoli, ale się zmienia-a dla mnie to najlepsza zapłata za wylewane siódme poty na siłowni.

 Jutro nowy miesiąc i nowe nadzieje.

1 czerwca zaczynając treningi z grubej rury miałam zamiar wytrwać do 12 lipca, pójść do fryzjera, zrobić cały remont ciała i stać się metamorfozą 2013, ale zmieniam plany.

Metamorfoza Wakacji 2013 będzie miała swój finał 22 sierpnia 2013 roku. Mam więcej czasu i więcej w tym czasie dokonam.

sobota, 22 czerwca 2013

trochę pokory

Zaniedbałam mojego bloga, ale wiąże się to z ćwiczeniami pełną parą.

otóż od 3 tygodni robię coś, o co siebie w życiu bym nie podejrzewała- chodzę regularnie do klubu fitness! Minimum 4 razy w tygodniu, gdzie konkretnie dają mi popalić.

I własnie odkryłam, że ćwiczenia typu crossfit to jest to, co tygryski lubią najbardziej! Mimo,że nie mam kondycji, mimo, że podczas podskoków moje ciało skacze sobie i faluje jeszcze jakiś czas po zakończeniu ćwiczenia, mimo, że pot mi spływa po gaciach i że po każdych zajęciach obiecuję sobie, że więcej tam nie przyjdę- ja wracam i to z uśmiechem, czekając na każdy dzień treningu tak, jak kiedyś czekałam na porządnego hamburgera z frytkami- z utęsknieniem!!!



Wczoraj miałam jednak nieziemskie załamanie, gdyż okazało się,ze absolutnie nic nie zleciało mi z wagi, poczułam się oszukana i rozczarowana: to ja tu zapierdalam jak mały parowozik, a przez bite 3 tygodnie nie zleciało mi nic??? Miałam tylko informację, że 1kg tłuszczu zamieniło się w kilogram mięśni.
A ja marzę, by ważyć mniej. Po prostu. Chciałabym chociaż,zeby była 6 z przodu. Czy to tak dużo? No i się podłamałam, miałam już zapić smutki browarem a najlepiej od razu zagryźć czipsami.

Na szczęście chyba ostatnia szara komórka do mnie przemówiła i sobie odpusciłam. Zaakceptowałam fakt, że chyba nigdy nie będę drobniutka i nie będę miała nóg do nieba. Może w moim przypadku potrzeba po prostu wiecej czasu na wszystko. I postanowiłam, że po prostu będę czerpac radość z bycia aktywną, cieszyć się z kazdego wykonanego treningu, a moje ciało w końcu mi za to podziękuje.

A dziś wstałam i dla pozbawienia się osttanich złudzeń postanowiłam zaktualizować pomiary i spotkała mnie super nagroda: Spadło mi łącznie 10 cm w porównaniu do pomiaru osttaniego, z czego aż 5 cm ubyło i z brzucha!:)

Życie jest piękne!

poniedziałek, 27 maja 2013

dobrze wyglądasz

uwiebiam komplementy.

najbardziej te zwiazane z "ale schudłaś", ale inne też mogą być :P

Jedyne "pozytywne" zdanie jakiego nienawidzę, to " i tak dobrze wyglądasz".
DOBRZE.

coś okropnego.
Jak pieknie można ubrac w słowa negatywne opinie... Dobrze wygladasz= jesteś gruba, ale ile osób jest w stanie powiedziec tak grubej osobie prosto w oczy?

Do mnie mówiono tak rzadko, a szkoda, może szybciej wzięłabym się za siebie.

Nie zapeszając, od jakiegoś czasu chodzę na siłownię i uwielbiam ten stan PO. Czasem mi się nie chce, wtedy  przypominam sobie jak mi się micha cieszy PO -to zadzieram kiecę i lecę.

Ciekawe jak długo...

czwartek, 28 marca 2013

weź się zima...

jest ktoś, komu się ta zima jeszcze podoba???

Tak, to ja! :] bo jeszcze nie schudłam na tyle,by ze spokojem zrzucić grube swetry :P

"Na szczęście" zima nie odpuszcza i mam jeszcze trochę czasu;)
A tak wygląda moje miasto zimą:
zdjecia z niedzielnego spaceru:




I mój ulubiony pan dający radochę nie tylko dzieciom :]


ale spokojnie, krokusy już się pojawiły, więc wiosna na pewno przyjdzie lada dzień
No to Wesołego!

piątek, 22 marca 2013

jak zmotywować faceta?

fatec mi zdziadział i za nic w świecie nie chce się poprawić.

Przytył strasznie, ale tego "nie widzi" i wciąż uważa, że wszystko jest ok. 

Na początku robiłam aluzje, ale szybko się przekonałam, że faceci faktycznie ich nie łapią, więc konkretnie powiedziałam, że przytył i fajnie by było, gdyby coś z tym zrobił- >W sensie zaczął się ruszać.

A on nic. Czym go zmotywować? Mam się popłakać, czy co?:P


A ja sama zaczynam nawalać. A wiąże się to z otrzymywaniem komplementów, od coraz większej ilości osób słyszę, że schudłam i zaczyna się "a co tam! jeden kawałek ciasta mi nie zaszkodzi"

Już ze 3 razy w życiu mi tak te ciastka "nie zaszkodziły", że dobijałam do 70kilku kilo! Ale tym razem do tego nie dopuszczę. Pilnujcie mnie. Nie zaszkodzi.

sobota, 16 marca 2013

"należy mi się"

ileż to razy mówiłam rzucając dietę w kąt " a co tam, należy mi się"!

A to ciastko,a to czipsy, lody, trzecia kolacja itd

Dziś "należał mi się" fast food:] Ale czy fast food robiony w domu to wciąż fast food?:]
Tak, wiem, wiem, osoba wyglądajaca tak jak ja nie powinna chwalić się na blogu poświęcoym odchudzaniu, że na obiad wciągnęła hamburgera...
No to się nie przyznaje, że wciągnełąm w sumie dwa...
i to z porcja frytek.




czy mi się tak super należał teh hamburger? Pewnie nie, ale miałam ochotę to "se zjadłam". Nie mam zamiaru "walczyć". Odchudzam się bez spinania, zajmuje mi to więcej czasu, ale jestem szczęśliwa.

Rower wszedł mi już w krew, pedałuję prawie codziennie przez godzinę i widzę zmiany na nogach:) W końcu!

Postanowiłam, że nie będe się ważyć, ani mierzyć przez jakiś czas, wolę po prostu widzieć zmiany po ciuchach.

Ostatnio spotkałam się z koleżanką, wcześniej widziałyśmy się w grudniu i zapytała mnie jaką dietę stosuję, ze "tyle schudłam". A ja nie stosuję w sumie żadnej.

I odkryłam, że mam ze sobą zajebisty problem, bo chyba nigdy nie poczuję się szczupła. Dziś odkryłam, że zmieściłam się w płaszcz kupiony wieki temu, w rozmiarze S [ na moje ślepe oko to rozmiar conajmniej 38-tak dla scisłości], który jesienią otrzymał ode mnie etykietę "nigdy się w nim już nie dopnę, do oddania" -a dziś mam jeszcze mały zapas luzu. Przymierzyłam też inne spodnie "do oddania" i też luz, a ja wciąż myślę o sobie "mega grubas".

Nigdy chyba sama przed sobą nie przyznam, że schudłam. Słyszę coraz więcej komplementów, ale w nie nie wierzę.

Dzisiejszy hamburgerowy obiad ciągle czuję w żołądku, czekam więc na FAKTY, żeby popedałować.

Czuję już wiosnę, chce mi się ciepła i zieleni.Tymczasem powoli szykuję się do świąt!




sobota, 2 marca 2013

jedziemy z tym koksem

.. i to dosłownie.

Koks to ja, albo mój tłuszcz, skumulowane sadełko -jak kto woli.
A jedziemy dlatego, gdyż wzbogaciłam się o nowy "wieszak na ubrania", oto on:




Przedstawiam Wam mojego nowego przyjaciela:)

I-żeby nie było, że się chwalę, a nie mam czym. Że stoi nieużywany i zbiera się na nim kurz, co to to nie! Ja na nim naprawdę jeżdzę! Od chyba tygodnia.

Musze go wykorzystać na maksa, bo niestety nie należy do mnie, jest pożyczony na miesiąc.

Także mam mało czasu na sprawdzenie, czy z moim słomianym zapałem rower treningowy ma szanse pozostać rowerem, czy jednak przyjdzie czas wieszania na nim ciuchów...

Na razie odwieszam na nim tylko ręcznik i rower jeszcze nie zdążył obrosnać kurzem. Pedałuję na nim i myślę, ile km musi upłynąć zanim odważę się bez skrępowania odsłonić nogi. Moje słoniowate nogi. Osobiście lubię słonie, podobają mi się, są takie wielkie, czuję przed nimi respekt. Może moje nogi też się jednak komuś podobają?


Tak! Jeszcze będę "niezłą foczką".


sobota, 2 lutego 2013

ślicznie dziś wyglądasz!

UWIEBIAM jak ktoś tak do mnie mówi:) Orgazm na sucho poprostu!!

jestem łasa na takie komentarze, bo przez całe życie było mi ich mało. Sama o sobie rzadko myślałam w takich kategoriach, czasami słyszałam od innych takie teksty, ale ciągle myślałam, ze nie są szczere.

Nawet w dniu ślubu, gdy byłam "zrobiona" na maksa, wiecie, kiecka, makijaż, fryzura itd- słysząc "pieknie wyglądasz" doszukiwałam się kłamstwa.

Teraz trochę zmienia się moja psychika, wciąż daleko mi do pełnej akceptacji, ale kompelmenty przyjmuję jak najbardziej i czekam na jeszcze:D

Muszę się wytłumaczyć z nieobecności tutaj, która była związana z buntem, czy też kryzysem. Zwał jak zwał, generalnie strzeliłam focha na moje ciało i praktycznie od ostatniego postu nie zrobiłam żadnego treningu z Ewą w 100%, tylko ćwiczyłam po swojemu. Niestety ćwicyzłam tak, aby się czasem nie zmęczyć.
Jestem niecierpliwa i koniec, oczekuję spektakularnych efektów, a tymczasem minął dopiero miesiąc! A ja bym chciała mieć już kaloryfer na brzuchu i zanotowac -10cm w udach! Stawałam przed lustrem i byłam zła, ze nie widać aż tyle ile oczekuję, że za mały zarys talii, że nie widać mięśni ud,a przecież tyle ćwiczę! tyle foliowania! wszytsko na nic, foch! Aż cud, że nie poprawiłam sobie humoru czipsami!

No nic, wiem, że moja nadwaga nie powstała w miesiac, więc tak samo szybko się jej nie pozbędę, pracowałam na nią latami, więc miesiąc ćwiczeń nie załatwi sprawy! Niestety.







Jestem na etapie pogodzenia się z tym i z podkulonym ogonem wracam grzecznie do treningów!

niedziela, 20 stycznia 2013

Od pierwszego stycznia spinałam poślady i ostro ruszyłamz dietą, już bez wymówek, świadomie wiedząc o co walczę i chyba w końcu wybrałam najlepszy moment. By odchudzać się dla siebie, a nie dla innych, by ktoś mnie podziwiał, by koleżankom opadła szczena, by to, by tamto.

Jest mi lżej i całe to śmieszne odchudzanie o wiele lepiej mi wychodzi. Czemu śmieszne? Bo nie czuję, ze jestem na jakiejś diecie. Ćwiczenia nie kojarzą mi się z przykrym obowiązkiem. Teraz rozkoszuję się możliwościa skakania bez zadyszki, skłonami, które wcześniej były wyzwaniem przez mój brzuch, ciesze się z poprawy kondycji i radością czerpaną z wysiłku fizycznego.

Nie ograniczam się również jakoś specjalnie z "niedozwolonymi" produktami. Nie istnieje dla mnie w tej chwili coś, czego mi nie wolno.
Nauczona doświadczeniem- gdy powiem,ze mi czegoś NIE WOLNO, automatycznie mam na to ochotę 24godziny na dobę. Dlatego, jem białe pieczywo kiedy chcę, pozwalam sobie sięgać po słodycze kiedy chcę.. a że wolno mi jeśc, to zazwyczaj nie mam na nie ochoty:)

Proste? Ważne, ze działa!!

Za mną prawie 3 tygodnie solidnego odchudzania, czas więc na małe podsumowanie:

-za mną 11 treningów z Killerem
- 3 foliowania [mało! do poprawy]
-ograniczenie do 1 kawy dziennie [największy sukces jak dla mnie]
-codziennie wklepuję balasam ujędrnaijący do biustu [CODZIENNIE!]
- ze 3 razy w tygodniu balsamuję całe ciało, ale codziennie po kąpieli balsamuję przynajmniej uda brzuch i pośladki balsamem ujędrniającym
-słodycze tylko w niedzielę do kawki
- niedzielny wieczór to wieczór SPA - peeling całego ciała, balsam od stóp do głów, maseczka na włosy, twarz itd itp -to mój czas relaksu, pielęgnacji i szykowanie ciała na następny tydzień pracy:)
Pod spodem mój styczniowy kalendarz z aktywnością.
zielony-Killer, bledszy zielony -inne ćw, czerwony- wizyta u babci;)szaleństwo















co nie wyszło:
- codzienne poranne rozciąganie-taki ambitny plan był,ale odpuszczam, wolę pospać 5 min dłuzej
-body wraping- no cóż....:]
-regularne posiłki w pracy
-codzienne notowanie jadłospisu :/ wiem,że byłoby to pomocne, ale [póki co mój np dzisiejszy jadłospis wyglada tak:
nie jest precyzyjny, nie określa ilosci, godzina tez jest około, ale z kazdym dniem będę starała się bardziej, obiecuję:)

Podsumowując- może rewelacyjnie nie jest, ale najważniejsze, ze jestem zadowolona, czuję się lepiej, spodnie, ktore osttanio ledwo dopinałam stały się luźniejsze, mam więcej energii i radości.




wtorek, 15 stycznia 2013


Lubię moje nowe sportowe życie:) Już mi powoli wchodzą w nawyk wieczorne ćwiczenia. Ciekawe czy coś spadło z obwodów, postanowiłam, że zmierzę się dopiero za około tydzień:]

Już nie mogę się doczekać.

Strasznie wywaliło mi niestety cellulit:/ Uda sa porównywalne pewnie do ud mojej babci:/ Są rozlazłe i toatlnie bez mięśni. I tłuszcz spada mi już nawet na kolana:/ oj zaniedbane sa moje nogi na maksa. Zastanawiam się, czy uda mi się je kiedykolwiek wyszczuplić. Ciekawe jak to jest mieć szczupłe nogi ;-)



niedziela, 6 stycznia 2013

poprawa i ciasto bez mąki

W nawiązaniu do poprzedniej wiadomości- zawziełam się i potrafię zrobić już po 2 powtórzenia serii 8, czyli bójcie się moje boczki! Nadchodzę!:P

Wczoraj i dziś zero ćwiczeń, bo byłam Perfekcyjną Panią Domu i wszytskim usługiwałam- mieliśmy gości i musiałam się popisać jak to fantastycznie gotuję i robię przyjęcia.

Inspekcją był nie byle kto, bo moja teściowa:]

Ale mniejsza o to.

Podam wam fajny przepis na ciacho , TORT ORZECHOWO MIGDAŁOWY:

Masa orzechowa
-250g zmielonych orzechów włoskich
250g cukru pudru
10 żółtek
1 łyżka kakao
2 łyżki mleka

Masa migdałowa
250g zmielonych prażonych migdałów
1 1/2 szkl cukru pudru
10 białek
sok z połówki cytryny
szczypta soli
4 biszkopty [starte na tarce]

Masa orzechowa- żółtka utrzeć z cukrem, dodać mleko wymieszane z kakao, dodać orzechy i wymieszać. Wlać do tortownicy

Masa migdałowa- Białka ubić z cukrem pudrem i solą na sztywną pianę. Dodać biszkopty,  zmielone migdały i sok z cytryny.  Wszystko wymieszać i wylać na masę orzechową.

Pieczemy ok 50 min w 170 stopniach.

Pycha!
Tu będzie zdjęcie, jak tylko blog zacznie porządznie działać, bo nie mogę dodać zdjęcia:/

Obiecałam sobie że zważę się i zmierzę dopiero za 3 tygodnie, ale już czuję, że schudłam. Fajnie zarysowała mi się talia:) Niestety uda nadal straszą, ale wszystko przede mną.

Zrobiłam sobie fajny ćwiczeniowy kalendarz, pochwalę się nim pod koniec miesiąca:)

wtorek, 1 stycznia 2013

Petardy i inne takie

W związku z tym, że Nowy Rok i w ogóle, postanowienia i takie tam ... i ja ruszyłam dupsko.

Od kilku dni ćwiczę z Ewą Chodakowską, na tapetę poszła poniższa płyta:

i o ile niektóre serie wykonuję z łatwością, inne średnio, to seria nr 8 nie podchodzi mi nic,a nic!! Zniechęcam się zamiast motywować, bo w ogóle nie potrafię nawet "stać" [?] w takiej pozyji! Tylko się wkurzam, licząc na to, że i tak spalam wtedy kalorie:/

Ktoś wykonywał te serie? Po ilu razach uda mi się wykonać chociażby 2 powtórzenia??

Dziś już robiłam w czasie 8 serii zupełnie inne ćwiczenia na boczki, ale chyba nie o to chodzi... chcę się nauczyć je robić, a nie wychodzą mi nic, a nic.

Poza tym lubię liczbę 13 i po kościach czuję, że 2013 rok będzie dla mnie szczęśliwy!:)