niedziela, 19 sierpnia 2012

kończy się

..mój urlop.

W lotto nie wygrałam, więc jutro ciężki powrót do pracy.

Ale nie ma się co smucić! Za 365 dni znowu wakacje :D

Moje były udane i chociaż raz w trakcie urlopu nie byłam chora, nie dopadło mnie też nic na sam koniec:D  Urlop zaliczam do jak najbardziej udanych, a od jutra nawet mój mąż się odchudza, więc będzie tylko lepiej:)

Poszliśmy dziś na rower. Sprawdzałam pogodę, widziałam ile stopni wskazuje termometr, ale mimo to poszliśmy na ten pieprzony rower i myślałam, że w połowie drogi się popłaczę! Ludzie! nie da się jeździć w takim ukropie w otwartej przestrzeni. Wodę wypiłam błyskawicznie, pot lał się po gaciach, słońce paliło niesamowicie! A jeszcze wpadłam na genialny pomysł pikniku, więc przyszło mi w udziale wiezienie plecaka:/ Szok. I to od razu termiczny!!!

Ale na kocyku, w cieniu było przyjemnie...:) Lekki wiaterek nad wodą... ptaszki śpiewają... suchy prowiant zjedzony... ogóreczki i marcheweczka też... no poezja. ostatnie chwile wolności spędzone tak przyjemnie. Niestety potem w drodze powrotnej ukrop i pod ostrą górkę, ale może moje sadło się wytopi?

W domu, w nagrodę za wytrwałość i 2 godziny pedałowania w takim ukropie był od razu zimny prysznic i sorbecik:) Mniam. Uwielbiam! Osobiście uważam, ze firmy Grycan jest najlepszy! Niektórzy sugerowali, że "grycanki" i ich "promowanie otyłości" zaszkodzą lodom, ale ja tam uważam, że dobry produkt sam się obroni. Sorbety są zajebiste i tyle!

A jeśli o przyjemności chodzi to zrobiłam dziś zupę krem z kurek! Ale pychotka:




lekka i pożywna zupa.

Dziś ostatnie chwile na podrasowanie mojego nowego planu odchudzania, ostatnie poprawki i od jutra zaczynaaaaaam. Trochę inaczej i spokojniej, bez spięć i nacisków. Zrobiłam sobię listę rzeczy-taką tabelkę, które przybliżają mnie do lepszego wyglądu. Jest tam 25 pozycji- np "ćwiczenia" -"brak cwiczeń", "foliowanie"-"brak foliowania", pozytywne czynności maja kwadracik zielony, a te, które oddalają mnie od szczupłej sylwetki -czerwony. Codziennie wieczorem je zliczam i przynaję sobie punkty. I już mi się to podoba, bo są tam pozycje, które robię niemal zawsze, np:
-zjadłam śniadanie
-wypiłam min 2 szkl wody mineralnej
-myślę pozytywnie
-nie zjadłam fast fooda itp.

i za to już mam zielony kwadracik, czyli punkt, więc nie ma dnia [ na razie], który będzie pod znakiem czerwonym:) I to mnie napawa takim optymizmem, że wykonuję kawał dobrej roboty, "nagradzam się" zielonymi kwadracikami za rzeczy niby oczywiste, za które niby punktu nie powinno być, jednak do tej pory własnie zbyt duzo zmian na raz mnie przytłaczało, wciąż tylko od siebie wymagałam. Nie poszłam raz na fitness i już myślałam, że jestem beznadziejna, że nigdy nie schudnę. A przecież nie o to chodzi. Podliczam się tak od 4 dni i na razie jest większość zielonych :) I oby tak zostało.

1 komentarz:

  1. super pomysł! małymi kroczkami, prosto do celu:) świetny system nagradzania, zawsze to lepsze niż kary i myslenie w czarnych barwach! oby bylo u Ciebie jak najbardziej zielono:)

    OdpowiedzUsuń