wtorek, 14 sierpnia 2012

zmiana

Jestem z siebie dumna!

Nic nie schudłam w tych górach, a może nawet przytyłam, ale jedna rzecz mnie naprawdę cieszy- otóż myślę dietetycznie i zanim wciągnę jakąś kaloryczną bombę, to zastanawiam się 3 razy, czy warto.

Do tej pory moje odchudzanie wyglądało tak,że ok, trzymam się, trzymam, ale jeśli tylko nadarzała się okazja, by zjeść coś "zakazanego"- wciągalam wsyztsko jak leci.

Przykład:
-jesteśmy w KFC/MC Donalds itd- zamiast kupić sałatkę, albo chociaz tylko jednego hamburgera, ja wybierałam zestaw, po krótkiej kalkulacji stwierdzam, że chyba powiększony wychodzi najtaniej, za kilka dodatkowych złotych dostanę powiększone fryztki i duzą colę- no i oczywiście kupuję największy zestaw jaki się tylko da, w połowie konsumpcji już nie mogę, no ale fryteczki się wciągnie, zapiję colą i jakoś przejem to wszytsko.

Przykład nr2:
- jadłodalnia, jakakolwiek, gdzie do wyboru jest np zupa, ziemniaki, ale też i zapiekanki- no to naturalnie wybieram to ostatnie, bo ziemniaki to sobie zjem w domu, a tu na szybko zapiekanka. Nic się nie stanie jak zjem jedną.

Przykład nr 3
-lody. Koniecznie z dużą ilością bitej śmietany, syropem i posypką. Sorbety? eee tam... Lody to mają być lody, a nie jakas tam namiastka, nic się nie stanie jak raz w miesiącu sobie zjem pucharek lodów!

Przykład nr 4
-subway. Nie chodzę tam często, byłam moze z 5 razy, ale ZAWSZE brałam kanapkę największą i ze wszytskimi możliwymi sosami, najlpeiej podwójnymi, im więcej dodatkow tym lepiej

Przykład nr 5
-kawa na mieście- i znów, sosy, syropy, bita śmietena, pełnotłuste mleko...

Takich przykładów jest setki. Jak już "grzeszyć" to na amen. Nie potrafiłam się opanować, każdy wyjazd kończył sie w jakimś fast foodzie, za każdym razem wybierałam największe porcje.

Aż do wyjazdu w góry. Jeden, jedyny raz , na autostradzie dałam się podpuścic na jedzenie w KFC i wybrałam małe frytki i jakieś tam kawałki kurczaka, mój mąż oczywiście mega zestaw. Potem w gorach, w schronisku, ja zupę pomidorową i herbatę on zapiekanka i frytki + cola/sprite, droga powrotna, ja zupa krem ze szparagów [pycha!] on frytki, surówki i kotlet z sosem i jakimś podwójnym serem.

I jestem z siebie dumna, że zaoszczędziłam tyle kalorii! Moje zupy były czasem nawet droższe niż jego frytki czy hamburgery, ale przestałam zwracać na to uwagę. Wcześniej również niższa cena fast foodów sprawiała, że z chęcią je zamawiałam. Niestety te potrawy są szybkie, tanie, ogólnodostępne i z chęcią konsumowane z dużą ilością sosów.

Istnieje opinia, że właśnie przez to ludzie są otyli i jedzą puste kalorie. Że epidemia nadwagi to wina tych wszytskich hamburgerów i frytek. Ale ja zrobiłam eksperyment. Na pytanie pani sprzedawczyny czy frytki mają być powiększone odpwoiedziałam "NIE" i dostałam małą porcję, mając do wyboru zupę a hot doga i zamawiając to pierwsze nikt mnie nie nakłaniał, bym jednak zamówiła bułkę z parówką. Mało tego- nikt mnie siłą nie zaganiał do KFC, weszłam tam dobrowolnie, sama złożyłam zamówienie, a potem bez żadnego przymusu zjadłam to, co zamówiłam. Nikt nie kazał mi zamawiac coli, lodów i podwójnych kanapek.

Wina jest po naszej stronie, po MOJEJ STRONIE. Zamawiałam największe zestawy z obżarstwa, piłam colę, bo chciałam, nikt mnie nie zmuszał, ludzie chodzą tam i jedzą z własnego wyboru.

Cieszę się,że w końcu to do mnie dotarło, że nie korzystam z okazji jedzenia pustych kalorii, że potrafię odłożyć sztućce, gdy na talerzu są jeszcze frytki, że potrafię cieszyć się z zamówienia kawy bez syropu i bez żalu ominąć budki z fast foodem.

Jestem dumna z mojej zmiany!

1 komentarz: