poniedziałek, 30 lipca 2012

praca od podstaw

w dniu, w którym postanowiłam założyć tego bloga bylo źle, wiedziałam ile pracy będzie przede mną, byłam nastawiona na ciężką "pracę od podstaw".

No ale żeby aż tak... ?

Chyba nadchodzi chwila zwątpienia. Chwila , która do tej pory nadchodziła w środę po spektakularnym poniedziałkowym starcie... takze i tak juz długo się trzymam.

Męczę się podczas jazdy na rowerze, moje uda są pewnie porównywalne z udami mojej babci lub,jak kto woli- z materacem ze spuszczonym do połowy powietrzem, spisuję sobie kalorie zjedzone i okazuje się, że byle co ma 100kcal, z kolei ,żeby te 100kcal spalić należy przez pół godziny ćwiczyć, mój brzuch jest na tyle duży, że nie pomaga nawet "życie na wdechu", a gdy mimo wszystko postanawiam być optymistką i uśmiecham się do siebie przed lustrem-widze papuśne policzki, drugi podbródek itd itp.

wiem, wiem... nie wolno się poddawać. Moje dzisiejsze ćwiczenia sprawiają,że za miesiąc moze nie dostanę już zadyszki przy robieniu brzuszków i może zrobię nawet 100 pompek,a nie jak dziś -30 damskich i to na 3 raty...

ja to wszystko wiem. Tylko tak bardzo chciałabym widzieć już efekty.

1 komentarz:

  1. brak efektow rzeczywiscie skutecznie zniechęca... ale nie łam się, bo kto ma dać rade jak nie TY?:) przeciez trzeba wszystkim pokazac gdzie raki zimują ;)

    OdpowiedzUsuń